28 marca 2010

23. Patrycja, 25 lat, Wrocław

Dziubecka nago. Zawsze chciałam mieć „melony” :). Jako nastolatka borykałam się z wielkim kompleksem małych piersi. Teraz, jako dorosła kobieta lubię swoje ciało i lubię swoje piersi. Nie jestem jednak zwolenniczką publicznego pokazywania swojej nagości. Moja nagość jest zarezerwowana dla osoby najbliższej mojemu sercu, dla mojego męża. A melony stały się dla mnie symbolem wyzwolenia z kompleksów i pełnej akceptacji swojego ciała.

Uwielbiam sportowe emocje. Kibicowaniem zaraził mnie mój ukochany, który kilka lat temu zabrał mnie na mecz naszych szczypiornistów. Atmosfera jaka panowała w hali była niesamowita. Hałas, przyśpiewki i ogromna radość z każdej zdobytej bramki zaczarowały mnie… Wyszłam z hali z wysokim poziomem endorfin i ze zdartym gardłem. Kibicowanie wciągnęło mnie do tego stopnia, że teraz nie potrafię odmówić sobie przyjemności obejrzenia w telewizji meczu szczypiornistów czy siatkarzy. Zakładam swoją koszulkę, trzymam mocno kciuki i drę się wniebogłosy kiedy nasi wygrywają.

W górę serca Polska wygra mecz!
Polska wygra mecz!
Polska wygra mecz!


Nienawidzę wszystkich ubrań, które musiałam wyrzucić z powodu przytycia! To nie jest takie proste uświadomić sobie, że ciało, które do tej pory było smukłe i szczupłe, schowało się pod płaszczem zbędnych kilogramów i już go nie widać… Musiało minąć trochę czasu zanim przyznałam sama przed sobą, że przytyłam. Teraz jestem na etapie mocnego postanowienia poprawy i zamierzam zrzucić parę kilo. Z ciuchów, w które moje cztery litery już się nie mieściły, zostawiłam sobie tylko te spodnie. Będą one miarą mojego sukcesu – powrotu do dawnej sylwetki. I to jest mój manifest odchudzania.

24 marca 2010

22. Anita, 23 lata, Wrocław

W niczym nie jest ci tak do twarzy, jak w niczym.
Maurice Donnay

Nagość. To jedyny uniform którego nie możemy z siebie ściągnąć.To jedyny uniform w którym się rodzimy i w którym umieramy. Ten uniform zmienia się z czasem. Dojrzewa jak soczysta pomarańcza w słońcu, Kwitnie jak egzotyczne kwiaty hibiskusa, z czasem przekwita. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy patrzymy w lustro nie możemy się wyprzeć tego jak wygląda nasze ciało. Możemy je zaakceptować bądź nie. Z nagością wiąże się piękno. Żyjemy w czasach, w których dąży się do ideału. Zewsząd, z gazet, z bilboardów, z prasy, reklam krzyczą do nas hasła „bądź piękna”. Kobieca gonitwa za byciem piękną, zgrabną i idealną. Dziś może jeszcze w Polsce nie na taką skalę jak w Stanach Zjednoczonych. Artystą jest nie fotograf, malarz, poeta, który ukazywał kobiece piękno. Jest nim chirurg plastyczny. To przykre, że wiele kobiet nie potrafi stawić czoła starości, nie potrafi zestarzeć się godnie, nie potrafi pokochać siebie taką jaką się staje. Można powiedzieć, że ciało staje się strojem, który daje dowolnie modelować. A więc nagość, co za tym idzie ciało łączy się problemem tożsamości osobowej. Piękno łączymy z dobrem, ze szczęściem. A więc ta kobieca gonitwa za pięknem to nic innego jak gonitwa za szczęściem. Myślę, że każda z nas bierze w tym udział.Ty, ta Pani i ja. Nagość jest piękna. To najpiękniejszy uniform jaki dostaliśmy od życia. Kiedyś nie potrafiłam spojrzeć w lustro na nagą siebie. Wydawało mi się, że mam za chude nogi, za chude ręce, żebra mi widać, tu coś nie tak, tam coś nie tak. Od kilku lat jestem przez kogoś kochana i szczęśliwa jak nigdy przedtem, jestem w 4 miesiącu ciąży i noszę w sobie drugie życie i czuję się fantastycznie. Patrzę w lustro i uśmiecham się do siebie. Czuję się jak ta dojrzewajaca na słońcu pomarańcza, o której wcześniej pisałam. Soczysta, dojrzała, pachnąca słońcem i szczęściem. Taka chciałabym zostać do końca swoich dni, takiego uczucia życzę każdej kobiecie!

Uwielbiam moje znoszone jeansy i tę bluzkę. Dlatego, że te ubrania mają swoją historię. W tej bluzce byłam na najwspanialszych wakacjach w moim życiu, na Majorce.Pojechaliśmy w czwórkę. Ja oczywiście zabrałam sukienki na kilka okazji, setki bluzek, bluzeczek, koszulek, koszuleczek itd. Byliśmy tam tacy szczęśliwi, że nie w głowie było nam przebieranie się. Kąpaliśmy się, upijaliśmy się, tańczyliśmy i śmialiśmy się do białego rana. Korzystaliśmy z życia tak intensywnie, że przez 23 lata jeszcze mi sie nie zdarzyło tak intensywnie cieszyć się z czegoś. Na Majorce nikt nie przejmuje się w czym jesteś ubrana/y. I tak się stało, że moim uniformem na Majorce był albo strój kąpielowy i gołe stopy albo właśnie ta bluzka i porwane krótkie jeansowe spodenki :D Wszyscy są wyluzowni i uśmiechnięci. Wszyscy śpiewaja coś pod nosem, siestują na okrągło i krzyczą Ci „dzień dobry” z daleka. Dla mnie to kraina szczęśliwości! Nigdy nie zapomnę tych wakacji. I dlatego tak lubie tą bluzkę ubierać. Kiedy jest mi trochę smutniej wtedy wkładam Majorkański unifrom i od razu mi lepiej, mam wrażenie, że Tengo la sensacion de que el tiempo no pasa.

Nie lubię nijakości. Nie lubię szarości, a ten sweter właśnie taki jest. Ni w pięć ni w dziewięć. Tu za krótki, tam za długi. A może po prostu do siebie nie pasujemy? Nie lubię ubrań, które na mnie wiszą. Wyglądam wtedy i czuję się mało atrakcyjnie. Lubię ubrania które są uszyte z jakichś miłych dla skóry materiałów. Muszą być kolorowe i roztańczone. Muszą do mnie pasować. To może już ściągnę ten sweter? Może już teraz zapozuję nago? ;-)

18 marca 2010

21. Teresa, 19 lat, Wrocław

Nago czuję się swobodnie. Jest to dla mnie rzecz naturalna. Gdy byłam mała wstydziłam sie swojego ciała. Byłam niskiego wzrostu i wyglądałam jak pyza. Teraz gdy jestem dorosłą kobietą nie wstydzę się. Jestem jaka jestem i nie obchodzi mnie zdanie innych co na mój temat mówią. Najważniejsze jest to, że ja samej sobie się podobam.

Najbardziej lubię nosić sukienki, gdyż czuję się w nich swobodnie. Podkreślają one moją kobiecość i dają pełną swobodę ciału. Gdybym mogła to nosiłabym je na co dzień lecz niestety niektóre pory roku są mało sprzyjające dla tego typu stroju.

Nienawidzę nosić za dużych rzeczy pokrywających całe ciało niczym zbroja rycerza. Czuję sie wtedy nieatrakcyjnie i mało kobieco. Ten strój pozbawia mnie energii. Za duże ubrania ograniczają swobodę ruchu czyniąc je zarazem niezgrabnymi.

17 marca 2010

20. Natalia, 21 lat, Wrocław

Nago lubię przebywać ze swoim chłopakiem. Nie przypominam piękności urodzonej w Photoshopie, ale lubię swoje nagie ciało i nie zadręczam się myśleniem o skórce pomarańczowej na udach. Gdyby mi tam urósł kaktus, to na pewno bym się przejęła. Mój chłopak zawsze powtarza, że kocha mnie taką jaką jestem. Dzięki jego zapewnieniom dobrze się czuję w swojej skórze i chętnie bym pozowała do aktów, gdyby nie... on. Jest pod tym względem bardzo zazdrosny, nie może znieść myśli, że inny mężczyzna (nawet fotograf) będzie mnie oglądał w stroju Ewy. Szanuję jego uczucia, dlatego nie zapozowałam nago. Trochę żałuję, ale chociaż pod jednym względem muszę być grzeczną dziewczynką.

Lubię być sobą. Po prostu. Wydaje mi się, że znalazłam własny styl, na który złożyły się czarne ciuchy, kolczyki, kolorowe włosy. Jest mi dobrze ze sobą, nie muszę nikogo udawać pod względem stroju i zachowania. Gwiżdżę na modę i konwenanse. Lubię zwracać na siebie uwagę i często spotykam się z pozytywną reakcją. Niestety, bywało też że ściągnęłam uwagę mniej przychylnie nastawionych osób. Głównie z tego powodu zrezygnowałam z chodzenia po Wrocławiu w 20 centymetrowych koturnach (ciężko w nich wziąć nogi za pas). Dlatego bardzo miło wspominam pobyt w Niemczech, gdzie mało kto ocenia po wyglądzie, a zaczepki się nie zdarzają. W Polsce często spotykam się z szufladkowaniem ludzi, nadawaniem im etykietek. Przez to, że wyglądam inaczej, muszę się dwa razy więcej starać aby udowodnić swoją wartość. Jednak brak tolerancji, konserwatywność otoczenia, czy krzywe chodniki to nie powód, by zrezygnować z bycia sobą.

Nie lubię, wręcz nienawidzę strojów formalnych. Organicznie nie cierpię białej koszuli, która jest dla mnie synonimem dopiętej na ostatni guzik formalności. Zwykle należy się ubrać w białą koszulę w sytuacji z definicji stresującej – na egzamin, rozmowę o pracę, do urzędu. Ja mam wtedy podwójny stres – ,,sytuacyjny” i związany ze strojem. Czuję się jak włożona w czyjąś skórę, wszystko mnie uwiera, nie poznaję się w odbiciach. Oczywiście, mam na to sposoby. Białą koszulę zastępują czarną i nie żałuję dodatków w moim stylu. Od razu lepiej mi się zdaje wszystkie egzaminy :)

4 marca 2010

19. Aleksandra, 21 lat, Wrocław

Nagość w moim domu nigdy nie była tematem tabu. Są momenty, kiedy nie jestem z mojego ciała zadowolona, natomiast nie czuję się skrępowana, gdy ktoś, nawet przypadkiem, zobaczy mnie nago. Interesujące jest, że swobodniej czuję się rozebrana przed obcą osobą, niż przed kimś bliskim. Wynika to chyba z tego, że dla kogoś ważnego dla mnie chcę wyglądać idealnie, natomiast zazwyczaj nie obchodzi mnie, jak postrzegają moje ciało obce osoby.

Lubię czarne proste ubrania. Są klasyczne, ale niezobowiązujące. Uważam, że dobrze podkreślają figurę i nadają się na każdą okazję. Czerń noszę na co dzień, zarówno do pracy, jak i na imprezę.

Nienawidzę za ciasnych, krępujących ruchy, tandetnych ciuchów, które nosiłam jako nastolatka. Wtedy wydawało mi się, że bluzka ledwo zakrywająca piersi jest bardzo sexy, a spodnie, w których wszystko wypływa górą, bardzo wygodne. Do dziś mam w swojej szafie takie ubrania ponieważ, z sentymentu, nie potrafię się ich pozbyć.

2 marca 2010

18. Kuba, 24 lata, Jelenia Góra

Nagość jest dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Jeśli tylko nie spodziewam się gości, ganiam po domu albo nago, albo jedynie w koszulce. Żyję według idei, którą sprzedał mi dobry znajomy – wszelkiego rodzaju szwy i szmatki krępują naczynia krwionośne. Z nagością również często spotykam się na moich sesjach. Uczę się fotografii, a szczególnie upodobałem sobie temat aktu.

Lubię. Magdę lubię. Lubię kiedy jesteśmy razem, sami w domu. Lubię kiedy możemy się w siebie wtulić. Wtedy nie jest nam potrzebny żaden uniform.

Nienawidzę. Ogólnie nie przepadam za eleganckim strojem, a w szczególności za moim starym, sztucznym i straszliwie elektryzującym się garniakiem. Wisi w szafie tylko z jednego powodu – może się kiedyś przyda, może do fot…

17. Magda, 21 lat, Jelenia Góra

Nago jest dobrze. Dużo luzu i swobody, byleby było ciepło. Nie wstydzę się swojego ciała, ono jest piękne! Uważam, że każde ciało jest doskonałe, jest cudem natury. Teraz taki mały cud noszę w brzuszku. Dopiero teraz nabrałam upragnionych kobiecych kształtów i dobrze mi z tym.

Lubię swoją nagość. Podczas ciąży wreszcie zaakceptowałam siebie. Czuję się piękna. Czuję się tak przede wszystkim dzięki mojej drugiej połówce. Lubię być przy nim, a bycie razem w nagości jest najprzyjemniejsze. Objęcia Kuby to najwspanialszy uniform.

Nienawidzę zimowych ubrań! Czapki, szaliki i rękawiczki to moja zmora. Nie wiem dlaczego ale mojej czapce zawsze wyrastają zęby - wszystko mnie gryzie! Włosy elektryzują się, a szalik przykleja się do zmarzniętych policzków. Jestem zmarźluchem, więc do wyboru mam albo ciepłe i niewygodne ubranie, albo dokuczliwy zimowy chłód.