31 marca 2011

80. Karolina, 30 lat, Piotrków Trybunalski

Nagość w rozmiarze XXL to chyba jednak temat tabu. Trudno było mi pokazać moje ciało takim jakim jest, pokazać ciało które tak skrzętnie ukrywam pod ubraniami (posiłkuję się dobrymi radami Trinny & Susannah). Jeszcze trudniej było mi przełamać swój wstyd i strach „co ludzie powiedzą”, czy zrozumieją ile mnie to odwagi kosztowało, czy bezlitośnie będą obrzucać komentarzami, bo w tym przypadku nic nie mogłam zakryć, choć bardzo chciałam... Nie udało mi się przekupić Arka babeczkami by zostać w fartuszku i oto JA, która chciała by zaapelować do wszystkich okrągłych brzuszków, dużych pup itd. by nie potępiały swojego ciała, by starały się je polubić, zaprzyjaźnić się z nim i miały odwagę (może pewnego dnia) stanąć przed lustrem i powiedzieć do siebie z uśmiechem „jestem piękna!” Tę siłę daje mi człowiek, którego poznałam i pokochałam, to on nie pozwala mi o tym zapomnieć, dziękuję Ci kochanie za to!!!

Lubię czuć się swobodnie, dlatego nie ujrzysz mnie na szpilkach, w małej czarnej na ulicy. By być kobietą kobieca wystarczą mi do szczęścia spodnie, marynarka i top, kilka dodatków i już. Resztę ubieram już w uśmiech, staram się odkrywać jasną stronę i patrzeć na świat optymistycznie, och zapomniałabym, uwielbiam kreskówki pod każdą postacią, dzięki nim można przenieść się na chwilę w inny świat. Może to nie wypada w tym wieku ale trudno...

Nienawidzę nienawidzieć, ale nie lubię wymuszonej elegancji, tupotu szpilek o 6 nad ranem, czerwonej szminki na kołnierzyku białej koszuli, sztuczności i braku szacunku, tego co kosztuje więcej niż powinno.

24 marca 2011

79. Agata, 25 lat, Wrocław

Nagość nie jest dla mnie tematem tabu, ale wolę na nią patrzeć niż sama prezentować. To wcale nie oznacza, że tego nie robię. I jezeli już ten temat się pojawia, to zawsze do pewnego poziomu, nie wszystko przeznaczam dla ogółu. Są elementy przeznaczone tylko dla jednej osoby, która może bezkarnie na mnie patrzeć w całej okazałości :) Swoje ciało lubię, o wiele bardziej niż kiedyś, jednak są „fragmenty”, i pewnie większość kobiet tak ma, które troszkę bym przekształciła. Ale jak to mówią, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :D
Wkurza mnie, że często wiele osób myli nagość zawartą w aktach artystycznych z pornografią i nie potrafię zrozumiec braku wyczucia różnicy. Ale osobiście mam to w nosie, jeżeli chodzi o moją osobę i od niedawna przestałam przejmowac się krytyką. Sama tak do końca naprawdę nigdy nie jestem naga, moje plecy i prawe ramię zdobią tatuaże, których nigdy nie żałowałam. Mogę traktować je jako pewną formę ubioru. Kocham je i jak będę miała 80 lat to będą mi przypominały o młodości, mimo iż będą wyblakłe, a moje ciało pomarszczone. Pozowanie do aktu w pewnym sensie dodało mi pewności siebie, której wcześniej miałam mniej. Zobaczyłam się w zupełnie innym świetle i zaczęłam zauważać swoje zalety, nie tylko marudzic o wadach :)

Lubię moje stare jeansy kupione bardzo dawno temu, już nawet nie pamiętam gdzie, które idealnie leżą na moim „tyłku”. Jako jedyne i pewnie, któregoś dnia się na mnie rozlecą, a wtedy umrę z żalu. A może uszyję sobie 15 par na ich podobieństwo. Kocham moją czarną koronkową tunikę, bo mogę z nią kombinować na różne sposoby. Zakładać do moich ulubionych jeansów (na luzie), samą (sexi), z czarnymi leginsami lub eleganckimi spodniami (elegancko). W tych dwóch rzeczach czuję się najbezpieczniej i najswobodniej i zakładam je kiedy nie chce mi się myśleć nad ubraniem.
W przypływie weny kombinuję z ubraniami, bo nie lubię jednostajności i lubię mieć na sobie co najmniej dwie rzeczy „pod kolor”, łącznie z biżuterią. No właśnie, mam manię na punkcie kolczyków i nawet nie będę próbowała ich policzyć bo to by się mijało z celem. Lubię orientalne wzory bizuterii, podobnie jak ubrań bo pasują do mojego typu urody i do mojej karnacji, ale nie ograniczam się do tego.
Nie przepadam za butami na obcasie, bo lubię wygodę, ale czasem powinnam się zmusić bo moje 157 cm wzrostu aż się o to prosi. Ale odkąd mam dwumetrowgo ukochanego to nawet dziesięciocentymetrowy obcas niewiele zmieni :) Dla mnie najważniejsze jest pewnie stąpać po podłożu i nie prowokować zagrożenia utraty przednich zębów. Kolejnym ograniczeniem jest moja nadmierna ruchliwość i sport, który uprawiam oraz jazda na rowerze. Lubię sztuki walki (jedną z nich sama uprawiam i jest nią kung-fu baguazhang).
Lubię sympatycznych ludzi, których mam przyjemność spotykać w pracy, moje zakręcone i zwariowane koleżanki z pracy i samą pracę, którą wykonuję. Lubię osoby, które wywołują usmiech na mojej twarzy, jedną z nich jest moja kochana siostra, której nie zamieniłabym za nic na świecie na inną :*

Nie lubię ubrań jak na rozdanie Oskarów, np. sukni z cekinami, lateksu, butów na obcasie, szczególnie białych kozaczków, miniówek, golfów, chyba że są luźne i nie dają uczucia pętli na szyi. Nie lubię jak mnie ktoś obgaduje i wymyśla niestworzone historie, wtedy jestem w stanie poprzebijac opony w aucie. Nie lubię nieuprzejmych ludzi, szczególnie w ich miejscach pracy, bo sama staram się zabijać uprzejmością, nawet gdy mam zły humor. Najbardziej wkurzają mnie panie w pokomunistycznych sklepach SPOŁEM z zawieszoną miną i wrednym wyrazem twarzy, wtedy zastanawiam się, czy nie napluły mi do sałatki przy jej nakładaniu. Nie lubię, gdy ludzie nie zakładają wielkim psom kagańca bo wcale nie uspokajają mnie zapewnienia w stylu „proszę się nie bać, on nic pani nie zrobi”. Widzicie, jak niewiele rzeczy nie lubię :)

14 marca 2011

78. Żaneta, 20 lat, Łódź

Nagość. Nie wstydzę się jej. Codziennie mam z nią kontakt na mojej uczelni malując, rysując, rzeźbiąc, fotografując. Boli mnie, że w naszym kraju ciągle jest to dla wielu ludzi temat tabu i tak często utożsamia się akt z pornografią. Ludzie z góry zakładają, że pokazywanie się bez ubrania to coś złego, że to obdzieranie się z intymności. Dla mnie strefą bardziej intymną jest moje wnętrze, którego raczej przed nikim nie obnażam.

Ciało ludzkie to najdoskonalsza konstrukcja, z której można zbudować piękne obrazy. Każdy człowiek się do tego nadaje, nieważne, czy chudy, gruby, stary, czy młody. Każda postać to inna historia, inny sposób na wyrażanie, tworzenie.
Jak każdy człowiek mam swoje kompleksy, ale nigdy o nich nie mówię gdy zaczynamy opowiadać, inni są naprowadzani na trop, co to jest i zaczynają zauważać. Myślę, że lepiej mówić i podkreślać swoje mocne strony, a sprytnie maskować mankamenty, i tu nie chodzi mi tylko o wygląd.

Pomimo wszystko lubię siebie, akceptuję swoje ciało i jestem jego świadoma. Pozowanie do aktu dało mi pewność siebie, której jeszcze kilka lat temu nie miałam. To również ogromna frajda, gdy jestem w stanie wraz z fotografem stworzyć coś pięknego i obydwoje jesteśmy zadowoleni z efektów.

Często słyszę opinie, że nie powinnam tego robić, ale się tym nie przejmuję, ponieważ mówią to głównie ludzie nie mający nic wspólnego z fotografią i sztuką ogólnie. Trudno, jak potocznie się mówi „Psy szczekają, a karawana jedzie dalej”. Jeśli mam ochotę pozować i sprawia mi to przyjemność, to będę to robić, bo przecież nie można przeżyć życia tak, by zadowolić wszystkich dookoła :)

Lubię. „Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię pić, jestem leniwy, nie mam boga, polityki, idei ani zasad. Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju.”

Lubię to, co robię i robię to, co lubię. Malarstwo, fotografia, rysunek, ubiór, czarna kawa bez cukru, Black Devile czekoladowe, moje weekendowe podróże, poezję K. K. Baczyńskiego, muzyków, szczególnie pianistów, operę, teatr, darmowe wino na wernisażach :), Jacksona Pollocka,  Indergardena, piękne kobiety, mężczyzn z długimi włosami i takich delikatnie przyprószonych siwizną, upały, moją bladą skórę, na której widać wszystkie żyły. Ludzi interesujących, otwartych na inność. Uczucie wolności, niezależności, muzykę poważną, SDM, klasyczny rock, USA, szczególnie Kalifornię. Wycieczki rowerowe bez mapy, język angielski i francuski, książki, książki, dużo książek. Moich znajomych z Liceum Plastycznego w Kielcach, za którymi cholernie tęsknię.

W ubiorze lubię kombinowanie, bawienie się modą. Nie mogłam się zdecydować do samego końca, który zestaw ze swojej szafy wybiorę. Ubiór to dla mnie sposób wyrażania siebie, swojego charakteru, poglądów. Większość moich ubrań to kolory. Biały, czarny, czerwony, pastelowy róż, w nich czuję się najlepiej. Jak większość kobiet lubię czuć się wystrojona, kocham podkreślające figurę sukienki, koronki, satynę, wysokie obcasy. Na co dzień ubieram się zależnie od nastroju, od hippisowskich długich sukienek, przez podarte jeansy i koszulkę z Beatlesami, po koszulę z krawatem i ciemne jeansy. Codziennie coś innego, by życie nie było monotonne!

Nie lubię nie lubić, ale niestety czasem się zdarza. Przede wszystkim kontrolowania mnie i ograniczania, zbędnych pytań, szukania problemów tam, gdzie ich nie ma, wyolbrzymiania, nachalności. Ludzi pozujących na wielkich artystów, dziwnej, bananowej młodzieży, metro seksualnych chłopców, męskich dziewczyn. Słodzonej herbaty, fast foodów, poniedziałków, niesłowności, braku konkretów, zwykłości, szarości, marazmu, antysemityzmu.

Tu również miałam kłopot z wybraniem zestawu ubrań, który jest na nie. Zdecydowałam się na dres ze względu na moje spore uprzedzenia do obszernej w mieście Łodzi (ale nie tylko) grupy społecznej zwanej dresiarstwem. Nie chcę uogólniać, bo nie wszyscy ludzie noszący na co dzień bluzy z trzema paskami okradają i napadają z tasakami na ludzi w nocnych autobusach. Często są to nastolatkowie bardzo zagubieni, z rodzin patologicznych, bez wzorców, do których nikt nie wyciągnął pomocnej ręki, by wydobyć ich z bagna i pokazać inne życie. Niestety, większość jednak odrzuca wszystkie perspektywy normalnego życia i idąc ślepo za podobnymi sobie, częściej używają siły mięśni, niż rozmowy, o czym w zeszłym roku miałam dość wątpliwą przyjemność się przekonać odwożąc moją siostrę z meczu. W pewnym momencie zajechał nam drogę samochód, z którego wysiadło kilku rosłych młodzieńców, skopaniu nasze auto, a jeden z nich otworzył drzwi i wymierzył mi pięścią cios w oko. Bezmyślność, zaślepienie, nie wiem, co nimi kierowało. Dobrze, że nie skończyło się to gorzej.

Nie lubię też dziewczyn w wielkich, sportowych butach, bluzach z kapturem. Ukrywają pod tymi wielkimi ubraniami swoją dziewczęcość, cały urok, niepotrzebnie. Idzie wiosna, czas włożyć sukienki!

11 marca 2011

77. Joanna, 33 lata, Wrocław

Nagość. Uczyłam się jej powoli, z wiekiem dojrzewałam i uczyłam się swego ciała. Teraz uważam ją za coś naturalnego, coś co natura dała nam w darze. Wiem, brakuje mi do wyglądu modelki z wybiegu ale taka podobam się sobie najbardziej i takiej akceptacji siebie w pełni życzę każdemu.

Lubię. Zachody słońca, spacery po rozgrzanej słońcem plaży, ten powiew wiatru,który muska moje ciało. Dobre wino w miłym towarzystwie, babskie pogaduchy o facetach, ciuchach i o życiu. Chwile spędzone z moim synkiem, który co dzień powtarza „jesteś piękna mamo”. Sukienki, które nie krępują ruchów, są praktyczne i eleganckie zarazem. Lubię wygodę w każdym jej wydaniu.

Nie lubię. Szpilek i obcasów. Nawet koturny nie wchodzą w rachubę. Wszelkich koronek, świecidełek i błyskotek. Nie lubię chamstwa, arogancji i zazdrości. Sukienek, które sprawiają wrażenie worka na ziemniaki. Spodni typu „alladynki” gdzie krok kończy się na wysokości kolan. Kompleksów, ale tak jakoś jest w życiu, że każdy z nas ma je w sobie.