4 września 2014

125. Paweł, 25 lat, Wrocław

Nago. Nie mam problemu ze swoją nagością mimo, że to czy owo bym w sobie poprawił. Nie jestem chodzącym idełem, ale też w miejscu gdzie nagość jest normalna nie widzę powodu abym się chował za tekstyliami. Nie rozumiem ludzi którzy mają problem z nagością np. pod prysznicem na basenie. Nagość zarezerwowana dla osoby najbliższej? Nie... niekoniecznie. Erotyzm owszem, ale nagość sama w sobie nie krępuje mnie przed nikim. Jestem przecież tylko sobą gdy jestem nagi... Jeśli kogoś razi obraz nagiego mężczyzny niech da mu imię mitycznego boga, a jak w dawnych wiekach zmieni się z pornografi w alegorię.

Lubię. W tym co lubię odstaję nieco od klasycznego spojrzenia na człowieka i jego strój. Nie zależy mi na pełnej wygodzie i swobodzie ruchów, nie zależy mi na tym by wyglądać zgodnie z najnowszymi trendami choć zawsze przed wyjściem z domu spoglądam w lustro. Lubię jak ubiór wyraża to co czuję, to czym się pasjonuję. Tą sylizację można nazwać przestylizowaniem, ale to właśnie ja. Lubię być dopięty pod ostatni guzik, uwielbiam chusty i apaszki, marynarki, jasny puder... Moje fascynacje krążą w epoce nowożytnej, a zwłaszcza w XVIII wieku. Nie zakładam może pończoch i pudrowanej peruki, ale samo nawiązanie do epoki oświeconej jest ukłonem w te czasy. Voltair pewnie też teraz słuchałby popu, Madame de Pompadour podążałaby za nowinkami z Vogue'a (o ile sama by go nie kształtowała), a Goethe znalazłby sentyment do kobiety z odkurzaczem. Osiemnaste stulecie to stan umysłu, a nie zamierzchłe czasy...
Nie jest to zdecydowanie strój codzienny, ale gdy mogę przyodziać się do opery, teatru czy na event modowy sprawia mi to dużo przyjemności czucia się sobą. Swobodnie w nieswobodzie.

Nie lubię uczucia, że straszę ludzi na ulicy bo złapałem pierwszą lepszą rzecz która leżała na wierzchu, a uczesałem tylko przód bo tyłu i tak przecież nie widać. Nie lubię czuć się zaniedbany bo kajarzy mi się to z chorobą. Nie lubię także jak nie połucham siebie i założę coś, na co dziś nie mam ochoty i cały dzień denerwuje mnie strój na mnie... I najważniejsze. Nie lubię bardzo jak ktoś obraża kogoś, kto wyglądem wyraża siebie lecząc jedynie kompleks własnej nijakości...

5 maja 2014

124. Kamila, 18 lat, Wałbrzych

Nago czuję się wolna. Wtedy jestem naprawdę sobą, bez maski, którą na co dzień zakładamy. Nie wstydzę się nagości. Jest to coś ludzkiego, tak właśnie nas stworzono. Najlepsze co może być to czas gdy mogę chodzić nago po plaży, lesie, domu albo chociaż tak spać.

Lubię ubrania, w których czuje się luźno, które mnie nie ograniczają. Lubię też gdy mogę wykorzystać ubrania na różnie okazje, takie jak bal, spotkanie ze znajomymi czy zakupy. Przy okazji lubię również czuć się kobieco i pokazywać swoje atuty, w końcu po coś je mam. Wszelkie sukienki i spódnice to coś co kocham, choć legginsami i tuniką też nie pogardzę.

Nienawidzę rzeczy które nie dają mi pełnej swobody ruchu, w których czuję się jak w kajdankach. Mimo, że dodają nam kobiecości nie lubię szpilek i innych obcasów. One po prostu męczą!

5 lutego 2014

123. Karolina, 28 lat, Wrocław

Nago to znaczy naturalnie, bo naga się urodziłam, ale teraz jako osoba dorosła, tylko sama przed sobą potrafię się bez zażenowania rozebrać. W innych przypadkach jest mała bądź większa bariera. Jednak zauważyłam, że z roku na rok coraz mniej wstydzę się siebie, choć czasem to jest ciężkie, bo kompleksów mi nie brak, w końcu nie młodnieję :) Odkąd zaczęłam chodzić na sauny, nagość jest dla mnie bardziej akceptowalnym elementem ludzkiej natury. Najważniejsze, że akceptuję się w większości, bo wiem, że jak tylko tego zapragnę, poprzez ruch i ćwiczenia mogę zmienić swoje ciało tak, abym pokochała je jeszcze mocniej.
Nagość jest też dla mnie pięknem, które mogę podziwiać na zdjęciach, tylko trzeba ją odpowiednio przedstawić bądź „złapać”. Uważam, że w każdym z nas znajdzie się szczegół warty utrwalenia.

Lubię czuć swobodę ruchów, kobiecość z lekkim pazurem. Tym pazurem jest ostatnio zrobiony tatuaż, który nie tylko przypomina mi o ciemnych stronach życia, ale przywraca pozytywne wspomnienia z dzieciństwa, gdy wszystko dookoła jest beztroskie, kolorowe. Czuję, że miałam wiele wspólnego ze swoim bratem – długie włosy, rockowa muzyka, skóra i pogo do rana! Choć czerń, szary, ciemny brąz, to kolory, z którymi utożsamiam się od dawna, to inne kolory, żywe i kojarzące się z radością, odgrywają dużą rolę w moim życiu. Przypominają, że życie nie składa się tylko z czarno-białych chwil, tyle, że w nie ubieram się najczęściej latem.

Nienawidzę za małych i ciasnych ubrań. Czuję się i wyglądam jak świnka opleciona sznurkiem. W życiu też nie lubię ograniczenia, zawężenia. Wierzę, że cytując zespół Akurat „można widzieć szerzej”.

24 stycznia 2014

Czwarta świeczka na torcie

Czas sobie płynie banalnym tik-tak... i minęły już 4 lata od publikacji pierwszego wpisu. Szybko zleciało. Szczerze mówiąc nie wiadomo nawet kiedy.

Poprzedni rok charakteryzował się sporym zastojem na blogu. Nie oszukujmy się, trzy wpisy to nie jest dużo. Niestety, przytłoczony nawałem pracy nie miałem czasu odpowiednio się nim zająć. Trochę też „pomogło” w tym Google, które uznało, że zdjęcia tu zamieszczane nie mogą być ot tak pokazywane. Blog otrzymał kategorię +18, a na jakiś czas zupełnie zniknął z wyników wyszukiwania. To dość mocno odebrało mi chęć prowadzenia projektu. Człowiek się stara, zaprasza ludzi, przeprowadza sesje zdjęciowe, a te bezduszne oszołomy ot tak, jednym klikiem niweczą cały wysiłek. No cóż...

Widzę, że hasło „moje uniformy” powoli odzyskuje swą pozycję w wyszukiwarkach. To cieszy bo wiele osób zaglądało tu wpisując te dwa słowa w googlach. Liczba odwiedzin rośnie choć poziomu z grudnia 2012, kiedy w jednym miesiącu odwiedziło blog 125 tys. osób to chyba jeszcze przez jakiś czas nie osiągniemy ;)

Dostaję od Was coraz więcej zapytań o możliwość wzięcia udziału w projekcie. Cieszy mnie to ogromnie, nawet nie wiecie jak bardzo. Jeszcze raz zapraszam wszystkich niezdecydowanych i wahających się. Wpadajcie śmiało, atmosfera jest sympatyczna, zdjęcia będą dla Was świetną pamiątką, a świadomość udziału w czymś nietypowym i może nieco zwariowanym też jest ważna :)

Pozdrawiam wszystkich mając nadzieję, że rok 2014 przyniesie więcej wpisów. Piszcie na adres e-mailowy podany w bocznym pasku. Zgłaszajcie się, nikt nie zostanie odrzucony.

14 stycznia 2014

122. Jagoda, 21 lat, Wrocław

Nagość, mimo bycia nią bombardowanym, wywołuje we mnie odczucie wstydu. Być może nie mimo, lecz właśnie dlatego. Moja nagość jest przewrotna – bezczelna w swojej oczywistości i zarazem nieśmiała, choć nie niewinna. Pełni rolę kostiumu odwracającego uwagę od najskrytszych myśli, choć nie potrafi zamaskować cech charakteru.

Lubię nonszalanckie łamanie konwencji, których jednak jestem świadoma – liczy się frajda. Klasyka tak, owszem, ale tylko z przymrużeniem oka i bez ślepego hołdowania.

Nie lubię (oj, bardzo) wymuszonej kobiecości. Pewne stroje mają nadawać nam atrybuty, określać to i tamto... Akurat ja jestem dziewczynką uwięzioną w ciele dość kobiecym i i nie znoszę przypisywania mi także kobiecego stanu świadomości, a więc i tych śmiesznostek niby jej wtórujących, jak szpilki, rajstopy, czy sukienki. A fu!

7 stycznia 2014