
Nagość to stan naturalny, to zabawa, seks, dotyk, czułość, odpoczynek i sztuka. Nie rozumiem pojęcia „wstyd”. Zostawiam to słowo innym, sam ciesząc się chodzeniem nago po domu, pozowaniem do zdjęć, a także znajdowaniem się po drugiej stronie aparatu. Wtedy dostrzegam i zamykam w kadrze piękno nagości innych ludzi.
Lubię. Facet powinien być facetem, emanować klasą, pewnością siebie, powinien po męsku ściskać dłoń, kiedy trzeba powinien być skurwysynem, kiedy indziej czułym kotem. Lubię być mężczyzną, to być może trywialne, ale wcale nie takie proste, jak mogłoby się zdawać. Mężczyzną nie wystarczy być, bo ma się wypchane spodnie w kroczu. Facetem trzeba nauczyć się być, wynieść pewne wzorce z domu. A to, patrząc na przekrój społeczny, wcale nie jest takie łatwe.
Z drugiej strony lubię z premedytacją łamać tabu i przebrzmiałe konwenanse. Lubię szokować i wyzwalać emocje u innych osób, najczęściej przez tematy moich zdjęć, wykraczające daleko poza utarte schematy i społeczne granice...
Nienawidzę lumpiarstwa, zaściankowatości, dulszczyzny, dresiarstwa, wrzeszczących troglodytów pijanych najtańszym browarem i szczęściem wygranego meczu przez „ich” kopaczy. Nie cierpię ludzi udających kogoś kim nie są, nuworyszów w świecących garniturkach i ze słowiańskim wąsikiem pod niewystrzyżonym nosem. Mierzi mnie smród niemytych ciał ubranych w tureckie sweterki i kuse marynareczki lub dresiki i przepocone koszulki z orłem na piersi...