Nagość. Nie boję się nagości, jest dla mnie czymś całkowicie naturalnym, nigdy nie utożsamiałam jej z czymś bezwstydnym i perwersyjnym. Dla czego wybrałam słonecznik? Ponieważ to symbol słońca, radości i optymizmu. Symbol beztroski dzieciństwa. Każdy z nas kiedyś bez obawy o konsekwencje mógł sobie latać na golasa, nie gorsząc nikogo w około, kąpiąc się w morzu i opalając na piasku, budując fantastyczne zamki... Niestety z czasem zatracamy tę beztroskę i niewinność, a wpaja się nam że nagość jest czymś złym i grzesznym i wyłącznie kojarzącym się z seksem. Dla mnie nagośc to beztroska, zapach lata, otulająca ciało bryza, słodki zapach kremu do opalania.. Od dzieciństwa wychowywałam się w małym zaciszu na końcu świata, zdala od zgiełku ludzi, daleko do miasta, mieszkając w małej chatce w środku lasu (wiem, brzmi to surrealistycznie ale jest możliwe), opalając się na zacisznym przydomowym podwórku czytając książkę, ciesząc się życiem i mijającą chwilą... Ludzkie ciało jest piękne, każda nasza niedoskonałość nadaje nam indywidualnego charakteru, każdny z nas jest inny, i nic dobrego nam nie da chore podążanie za modą i ideałami, oprócz niepotrzebnej frustracji, katorgi dietami i ciągłego zadręczania się kilogramami. A czy świat nie był by mdły gdyby wszystkie kobiety były idealne?
Lubię. Gdy byłam małą dziewczynką, zawsze pokryjomu obserwowałam moją mamę. Figura idealna – klepsydra, zawsze na wysokich obcasach, niesamowicie kobieca, z pięknie dopracowanym makijażem, zadbanymi, idealnie ułożonymi włosami. Niestety w spadku genetycznym dostałam po niej wyłącznie rysy twarzy. Ten obraz kobiecości nieświadomie we mnie siedzi i do niego dążę. Z faktu że do niskich nie należę ze swoimi 176 cm, zawsze krępowało mnie chodzenie po mieście na wysokich obcasach, ze względu na zamieszanie jakie zawsze wywoływałam swoją osobą. Zdarzają się nieprzyjemne komentarze „Taka wielka a jeszcze szczudła ubiera!” Albo problemy w komunikacji miejskiej i haczenie głową o uchwyty do trzymania. Przełamałam się, do wszystkiego trzeba dojrzeć, teraz nie wyobrażam sobie latania wyłącznie na płaskich butach, a głupie komentarze zbywam szerokim uśmiechem ;) Z faktu, że nie mam talii osy, zawsze ratunkiem były dla mnie gorsety, które zaczęłam zbierać od 1 klasy liceum i stopniowo powiększam swoją kolekcję. W tym stroju czuję się kobieco, pięknie, zmysłowo. Bielizna dodaje mi niesamowitej pewności siebie, sprawia że czuję się niesamowicie seksownie, podkreśla wszystkie wcięcia i miękkie linie sylwetki, pobudzaja męską wyobraźnie. Uwielbiam czuć mocno zasznurowany gorset modelujący talię, kabaretki z pasem do pończoch, rozpuszczone włosy i perfekcyjny makijaż, wraz z wysokiemi obcasami dopełniają całości.
Nie lubię. Nigdy nie byłam osobą władczą, nie lubiłam wybijać się z grupy, przewodzić, rządzić i rozstawiać po kątach, nie „rzucam mięsem”, nie podnoszę głosu, po prostu jestem człowiekiem nastawionym pozytywnie i ciepło do inych ludzi. Nie nawidzę obłudy, nienaturalności i konwenansów narzuconych odgórnie. Biało-czarnego galowego stroju, który kojarzy mi się z nudnymi uroczystościami i (o zgrozo!) z wystąpieniami publicznymi. Mówcą nigdy nie byłam i talentu do tego nie mam. Z reguły, w moim wypadku wszelkie próby zawsze kończą się to tak samo. Próbą utrzymania się w pionie na środku auli pod ostrzałem 60 spojrzeń, albo co gorsza 120! A człowiek prosi w duchu tylko o to żeby mu się ręcę tak nie trzęsły, nogi nie uginały, głos nie załamywał i żeby dotrwał do końca i nie palnął między czasie jakiejś gafy. Uff… udało się kolejna prezentacja z głowy, przetrwałam! Tak samo w kłótniach nigdy nie potrafiłam postawić na swoim, krzyknąć, pokazać komuś gdzie jest jego miejsce, wszystko znosiłam pokornie, uciekając od problemów, potulnie przyznając rację innym. Ale, niestety ludzi dobrych i uległych aż zanadto się wykorzystuje więc powoli uczę się walczyć o swoje i nie kochać tak wszystkich ludzi dookoła ;) Chociaż bardzo topornie mi to idzie.