
Lubię. Jestem typem myśli elegancji wtopionej w codzienność. Lubię dobrze wyglądać i oddawać strojem swoją osobę. Najchętniej wrzucam na siebie rzeczy które krojem w odpowiedni sposób uwydatnią moje zalety, ale jednocześnie zatuszują wady w mojej budowie. Nie ulegam jednak w pełni współczesnej modzie, która jest jak na mój gust lekko przesadzona, dlatego noszę to w czym sam sobie się spodobam i nie zwracam uwagi czy innym się w tym podobam. Czerń, biel i szarość pasują ponoć wszystkim. Ja jestem inny niż wszyscy i chętniej zaskakuję żywszymi kolorami :)
OK. Przyznam się. Mam jedno spaczenie – manię kupowania przeróżnych gadżetów które można doczepić do ubrań. Ale jak to mi zostało kiedyś powiedziane przez pewnego projektanta „Dodatków nie jest nigdy za dużo” ;)
Nienawidzę. Hehe… Ciężko mi powiedzieć, że „nienawidzę” któregoś ze swoich ubrań. Gdybym ich „nie trawił” to przecież bym ich w ogóle nie nosił, nie miał w swojej szafie, a przede wszystkim nawet bym ich nie kupił. To nie ciuchy same w sobie, lecz sytuacje w jakich je na siebie zakładam wywołują niechęć do ich częstszego noszenia. To właśnie te sytuacje w moich oczach nadają poszczególnym kreacjom odpowiedni koloryt.
Garnitur i koszula zawsze kojarzyły mi się z egzaminami, zaliczeniami, poważnymi rozmowami i podobnymi sytuacjami wywołującymi stres, zdenerwowanie, panikę… Już na sam ich widok ręce zaczynają mi się pocić, serce zaczyna szybciej uderzać… To pewnie dla tego ubieram się w „formalne” ciuchy tylko gdy sytuacja tego wymaga. Nie oznacza to, że nie jestem elegancki :) Preferuję jednak elegancję w bardziej wyrafinowanej i nastrojowej formie.
2 komentarze:
Jest po prostu piękny w każdym calu. Taki mój ideał. Też bym tak chciał wyglądać..
Cieszy mnie, że chciałbyś tak wyglądać... smutkiem byś mnie wypełnił, gdybyś napisał, że chce też mieć takie siano w głowie:)
Prześlij komentarz